środa, 12 marca 2014

Rozdział 11

   Jak Nataniel mógł się posunąć do takiego czegoś? Wyglądał na spokojnego, miłego chłopaka. Nawet zaczynałam go lubić. A może on tylko gra takie niewiniątko? Co za palant! Nie miał prawa wtrącać się w to co jest pomiędzy mną i Kastielem. Ale tak właściwie... to ja sama nie wiem co między nami jest. Jesteśmy tylko znajomymi. Na pewno. Tylko przyjaciele. Chociaż... pocałował mnie. Znowu. Nie całuje się przyjaciół. Nie wiem już co myśleć. Kim ja dla niego jestem?
- Pielęgniarka powiedziała, że to nic poważnego. - Starałam się go pocieszyć i lekko pogłaskałam jego dłoń. Obdarzył mnie chytrym uśmieszkiem. Wtedy jeszcze nie wiedziałam o co mu chodziło.
- To chyba znaczy, że teraz ktoś będzie musiał się mną zająć. W sumie dobrze się składa, że jesteś, bo trochę bolą mnie plecy. Mogłabyś mi zrobić masaż. - Oznajmił z zadowoleniem i dotknął ręką swojej łopatki jednocześnie się przeciągając i marszcząc brwi niby z bólu. Parsknęłam śmiechem.
- Chyba w twoich snach, złociutki. - Odparłam i uderzyłam go palcem w czoło, a on udając, że zrobiłam to za mocno opadł na poduszkę rozłożywszy ręce na boki.
- No co? Próbować zawsze można. - Powiedział opierając się na łokciach i przeszywając mnie spojrzeniem. Czemu się tak na mnie gapi? Wyglądał jakby chciał mnie rozebrać wzrokiem.
- Nie gap się tak. - Rozkazałam lekko zirytowana. Po moim ciele zaczęły przechodzić ciarki, bo on nie zareagował na moje słowa.
- Ramiączko ci opadło. - Poinformował mnie i musnął palcami ów tę część mojej garderoby. Zadrżałam pod wpływem jego dotyku i poczułam jak cała się rumienię. To nie było ramiączko. Szelka od stanika mi się odpięła.
- O jej... przepraszam... - Wstałam energicznie i stanęłam do niego tyłem zawstydzona. Odpięła się z przodu, a to było dla mnie najbardziej krępujące.
- Może ci pomóc? - Zapytał, ale ja już zdążyłam to załatwić. Jak on mógł mi złożyć taką propozycję? To... niestosowne. Odwróciłam się do niego i powiedziałam, że sama umiem sobie poradzić w takich sytuacjach.
- Idę do Nataniela. To trochę mi zajmie. Muszę coś załatwić. - Powiedziałam kierując się ku wyjściu. Kastiel poderwał się na te słowa i podbiegłszy do mnie chwycił mnie za nadgarstek.
- Co? Po co chcesz iść do tego palanta? - Warknął, a ja spojrzałam na niego pytająco. On momentalnie złapał się za brzuch. - To znaczy... au... - Dodał. Trochę to podejrzane, ale pewnie zignorował ból, bo czuł, że musi wstać bez względu na wszystko i mnie zatrzymać. Martwił się o mnie? Sama się o siebie bałam. Skoro Nataniel potrafi być taki agresywny, kto wie czy nie wpadnie w furię, kiedy mnie zobaczy.
- Ktoś musi się tobą zająć, a ja nie zamierzam dłużej mieszkać z nim pod jednym dachem. Ludzie, którzy krzywdzą moich przyjaciół, nie są moimi przyjaciółmi. - Wyjaśniłam spokojnie i popatrzyłam na zwalniający się uścisk chłopaka wokół mojej ręki. Pociągnęłam go za koszulkę i zmusiłam by się lekko zgiął, abym mogła pocałować go w policzek. - Jak wrócę, to ugotuję ci rosołek. Dobrze ci zrobi. Zobaczysz. - Uśmiechnęłam się.

 ***

   Gdzieś tak za pół godziny dotarłam pod dom Nataniela. Kto by pomyślał, że w tych okazałych, białych ścianach mieszka taki czarny charakter. Chcę się jak najszybciej stąd zmyć, pomyślałam. Westchnęłam i zapukałam mocno kilka razy w dębowe drzwi. Otworzyła mi Amber. Oczywiście nie wpuściła mnie od razu do środka. Najpierw zmierzyła mnie wzrokiem, a potem zastąpiła wejście nogą.
- Jeszcze tu jesteś? - Zapytała niezadowolona.
- Amber, przyszłam się spakować, więc może mnie wpuścisz? - Spytałam z dumą i wyższością w głosie. Jej mina była bezcenna. Rozwarła lekko błyszczące od nadmiaru błyszczyka usta. Wybałuszyła na mnie oczy, a po chwili uśmiechnęła się, ale wątpię, by uśmiechała się do mnie.
- Ależ oczywiście, droga wolna. Nawet nie wiesz jak mi ulżyło, że nie będę musiała więcej patrzeć na twoją pryszczatą mordkę. - Odparła udawanym przesłodzonym tonem. Nie mam pryszczy, kretynko, przeszło mi przez myśl. Przewróciłam oczami i pobiegłam na górę zabrać swoje rzeczy. Amber jak mój cień poczłapała za mną. Oparła się o drzwi i patrzyła jak wrzucam ciuchy do walizki. Westchnęła.
- Co tak wzdychasz? - Burknęłam niezbyt szczęśliwa z jej towarzystwa. Splotła dłonie i przyłożyła je do klatki piersiowej.
- Czekałam na ten dzień odkąd się tutaj wprowadziłaś. Nawet nie wiesz ile twoja wyprowadzka sprawia radości. - Powiedziała i obróciła się na środku pokoju wokół własnej osi. Ręce rozłożyła jak ptak. Wyglądała jakby miała zaraz eksplodować szczęściem. Po chwili jednak usiadła na łóżku, bo zakręciło jej się w głowie. - A tak właściwie, to gdzie teraz będziesz mieszkać? Wiesz, nie żeby mnie to obchodziło, ale chcę być najdalej od ciebie jak się da. - Wyjaśniła i skrzywiła się, gdy na nią spojrzałam. Dobra. Ja też umiem być wredna. Zamknęłam walizkę i zrobiłam lekceważącą minę. Spojrzałam na swoje paznokcie niby je oglądając, tak jak to ona nieraz robiła.
- A wiesz... nigdzie, tylko u Kastiela. - Wypaliłam jakby to nic dla mnie nie znaczyło. Albo raczej jakby nie robiło na mnie większego wrażenia, a wieść, że razem z nim zamieszkam, była czymś czego spodziewałam się od dawna. Twarz Amber poczerwieniała. Blondyna zaczęła wyzywać mnie od kłamców, luzerów itd. Nie przejęłam się tym. Wpuszczałam te słowa jednym uchem, a drugim wypuszczałam.
- Na pewno go przekupiłaś.  - Uspokoiła się. - Tak, pewnie go szantażujesz, bo on w życiu nie spotkał by się z taką wstrętną dziewczyną jak ty. Do pięt mi nie dorastasz. - Powiedziała za dumą. Gdy miałam jej już coś odpowiedzieć, usłyszałam znajomy głos. Ktoś wszedł do pokoju.
- Jak to... będziesz mieszkać u Kastiela? - Spytał Nataniel. Zaskoczyła mnie jego postawa, wyglądał jakby był bliski płaczu.
- Tak to. - Stwierdziłam opanowanym tonem i wyjęłam wysuwaną rączkę od walizki. Ruszyłam do drzwi nawet nie patrząc na blondyna, ale złapała mnie za ramiona. 
- Vanessa... proszę cię, przemyśl to jeszcze. - Teraz już nie miałam szansy uniknąć spojrzenia jego złotych tęczówek. Próbowałam się wyrwać z jego uścisku, ale trzymał mnie bardzo mocno.
- Puść. - Zażądałam próbując zachować spokój. Wciągałam i wypuszczałam powietrze próbując się uspokoić. Oczywiście robiłam to tak, by nie zobaczył, że robię to w stresie. Zwolnił uścisk. - Jesteś, aż brak mi słów! - Wyrzuciłam wreszcie z siebie całą tę złość. - Kastiel miał rację co do ciebie.. Jesteś kretynem, jeśli myślałeś, że po tym co mu zrobiłeś, będę tutaj dalej mieszkać. - Zacisnęłam ręce w pięści, a zęby zacisnęłam ze wściekłości.
- Ale, Vanessa... Zrobiłem to dla ciebie. On prędzej czy później cię zrani, nie rozumiesz? Nie chcę do tego dopuścić. - Odpowiedział smutno i popatrzył na mnie wzrokiem przepełnionym żalem. Ściągnęłam brwi.
- Jedyna osoba, która mnie rani, to ty. Nie potrzebuję twojej opieki. Sama doskonale wiem, co jest dla mnie dobre. Więc daj mi wreszcie święty spokój i przestań się mieszać w moje życie. - Warknęłam i wyszłam dumna z pomieszczenia. Zaskoczyło mnie to, że nikt nie poszedł za mną, by mnie zatrzymać. Choćby Nat. Jak widać był w szoku, gdy usłyszał ode mnie tyle negatywnych słów. Nie obchodziło mnie to jednak. Najważniejsze jest, żeby Kastiel wrócił do siebie.
   Na pewno nie spodziewa się takiego obrotu sprawy. Tyle czasu mnie namawiał do tej przeprowadzki. Chyba w pewnym sensie poszczęściło mu się. Oczywiście nie mam na myśli jego brzucha. Postanowiłam go zaskoczyć. Po cichu wniosłam dosyć ciężką walizkę na górę. Nie chciałam jej po nich wieźć, by nie zrobić hałasu. Gdy dotarłam na piętro, dopiero wtedy zaczęłam ją za sobą ciągnąć. Ale Kastiel będzie miał minę. Chwila. Co to za muzyka? Podeszłam cichutko do drzwi i przyczaiłam się. Przestraszyłam się, gdy dźwięki gitary ucichły. Czyżby mnie usłyszał? A, nie... z kimś rozmawia. Z Lysandrem. Mówiłam do siebie w myślach.

- Wiesz, że to nie w porządku? - Spytał przyjaciela białowłosy. Kastiel brzmiał bardzo wesoło i tak jakby go nic nie bolało. Dziwne. Jak wychodziłam, to ledwie co się ruszał i zwijał się z bólu.
- O, zamknij się. - Rozkazał chłodno. - Wszystko idzie po mojej myśli. Vanessa zaczyna nie znosić Nataniela niemal tak samo jak ja. Poza tym strasznie się o mnie martwi. Jakbyś widział dzisiaj jej minę. - To co słyszałam było dla mnie ogromnym szokiem. O czym on mówi i czy on mnie przedrzeźnia? - Jak wrócę to ugotuję ci rosołek. - Przy tych słowach zmienił głos, próbując śmiesznie naśladować mój. Jedyną osobą, którą to bawiło, był chyba tylko on. - Nie zdziwię się, jeśli będzie chciała mnie nim nakarmić. - Zadrwił sobie śmiejąc się. Zacisnęłam dłonie w pięści.
- Ale jak ci się w ogóle to udało. Myślałem że, szkolna pielęgniarka zna się na rzeczy. - Zdziwił się.
- Na hajsie też.
- Zapłaciłeś jej?! - Nie usłyszałam odpowiedzi, lub Kastiel wzruszył ramionami i to dlatego nic nie powiedział. Zwykle to robił, kiedy nie znał odpowiedzi, lub chciał jej uniknąć. - Jak długo zamierzasz jeszcze udawać? - Usłyszałam kolejne pytanie Lysa.
- Nie wiem. Nie mogę tego ciągnąć w nieskończoność, ale ona w końcu zmięknie. - Zmięknę? O co mu chodziło? Ma wobec mnie jakieś plany?
- Vanessa nie przeprowadzi się do ciebie z dnia na dzień. Nie nudzi cię już ta cała gra?
- To dopiero pierwszy dzień. Daję jej czas do piątku. - Odparł spokojnie ciemnooki. - A skoro już mowa o grze, to posłuchaj tego. - W tym momencie usłyszałam długą gitarową solówkę. Wyprostowałam się i otworzyłam drzwi od pokoju tak, że uderzyły o ścianę i odbiły się od niej. Zatrzymałam je ręką, kiedy chciały zawrócić i we mnie uderzyć.
   Stałam w rozkroku. Zakłopotany Lysander siedział na niezaścielonym łóżku i patrzył na mnie przepraszająco. Zapewne wiedział już, że słyszałam całą ich rozmowę i pewnie czuł się winny, bo to on zaczął temat. Kastiel natomiast przerwał grę na gitarze. Klęczał w rozkroku na podłodze wyginając się w tył. Zastygł w miejscu, kiedy mnie zobaczył.
- Masz mi coś do powiedzenia? - Zapytałam wkurzona. Ciemnooki wstał i odłożył gitarę. Jak mógł mnie tak okłamać? Przecież mógł mi powiedzieć, że chce ze mną mieszkać. Z drugiej strony, to trochę przerażające jak bardzo mu na tym zależy. A ja głupia, tak nakrzyczałam na Nataniela.
- To... to ja zostawię was... samych... - Wydukał Lys i szybko się ulotnił. Nie chciał mieć z tą sprawą nic wspólnego jak widać. Zamknął za sobą drzwi. Założyłam ręce na piersi i ściągnęłam brwi mierząc Kasa wzrokiem.
- Oj, no przestań. Dobra. To z tym brzuchem to była ściema. - Przyznał się. O dziwo uśmiech nie znikał z jego twarzy.
- Co ty? Serio? Nie gadaj. - Mówiłam ironicznie. - Wiem to! Słyszałam cię, kretynie! - Wykrzyczałam. Miałam go serdecznie dość. Jeszcze ten głupkowaty uśmieszek na jego twarzy. Co go tak cieszy? Podszedł do mnie, ale ja się cofnęłam. - Nie zbliżaj się do mnie. - Ostrzegłam, lecz on zignorował to i chwyciwszy mnie za nadgarstki przycisnął do ściany. Szlag! Czemu on jest taki silny? Czemu zawsze ja?
- Vanessa... przecież oboje wiemy, że mnie pragniesz... nie zaprzeczysz... - Szepnął mi do ucha. Zaczęłam się szamotać. Chciałam opuścić koszulkę, która podniosła się nieco do góry, bo buntownik uniósł mi ręce nad głowę. Lecz przede wszystkim chciałam od niego uciec.
- Zaprzeczę! Zaprzeczę tysiąc razy! - Krzyczałam niemal rozpaczliwie, ale przepełniona gniewem.
- Widzę jak na mnie patrzysz... To chwilowe napięcie między nami... Puśćmy to w niepamięć... - Jego szept przyprawiał mnie o dreszcze. Chociaż nie jestem pewna, czy nie były one spowodowane strachem. Co on chce zrobić. Zadrżałam, kiedy polizał mnie po szyi.
- Nie! Przestań! Wcale nie patrzę! Odsuń się! Już! - Słowa wylatywały z moich ust jak kule z karabinu maszynowego. Wyszeptał mi moje imię do ucha.
- Czemu się oszukujesz? - Zapytał i wpił się w moje usta. Do oczu napłynęły mi łzy. Ani drgnęłam. Nie oddałam ani jednej jego pieszczoty. Czyżbym się myliła? Zależało mu od samego początku tylko na moim ciele, a nie na osobowości. Przypomniałam sobie te wszystkie chwile z nim. Zawsze próbował mnie dotykać. To bolało. Miałam o wiele więcej do zaoferowania swoją osobą, niż tylko zgrabne ciało. Nataniel... wybacz mi... Nataniel... pomóż... proszę... Pomyślałam załamana. Łzy zaczęły cieknąć po moich policzkach, kiedy Kastiel zaczął obcałowywać moją szyję. Myślał że, mnie tym przekona? Tak chciałam, żeby ktoś mi pomógł, ale byłam tak przerażona, że nawet nie mogłam więcej krzyczeć.

2 komentarze:

  1. Całkiem niezły ten rozdział. Mam nadzieję, że jednak uda jej się jakoś zwiać od Kastiela. Czekam na nexta.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niech będzie to +18, plis xDDD Bo ja już nie mogę się doczekać *-*

    OdpowiedzUsuń