środa, 20 sierpnia 2014

Rozdział 17

   Wytrzeszczyłam oczy widząc blond czuprynę. Odruchowo odskoczyłam od Kastiela przez co prawie się przewróciłam przy okazji niemal wypadając z szafki. Usłyszałam jak mój towarzysz niedoli uderza głową o naszą kryjówkę. Ojć... mogłam go tak mocno nie odpychać. Spojrzałam na niego. Masował tył głowy, mrużył oczy z bólu i mruczał coś niezrozumiałego pod nosem. Jak mniemam były to słowa, których powtarzać nie wypada.
- Kastiel... Czemu mnie to nie dziwi. - Powiedział z wyższością Nataniel i założył ręce na piersi. Na te słowa łobuz wyszedł z szafki i spojrzał na gospodarza ściągnąwszy brwi. - Powiecie mi chociaż, co tam robiliście? - To pytanie bardziej kierował do mnie, bo przecież oni ze sobą za często nie rozmawiają. Poza tym Kastiel pewnie nie udzieliłby mu interesującej informacji, ale zakpił z niego jak to ma w zwyczaju.
- My... - Chciałam to wszystko wyjaśnić, lecz Nat uciszył mnie gestem ręki. Przerwał mi mówiąc, że jednak nie chce tego wiedzieć. Boże... co on sobie musiał pomyśleć. Byłam zażenowana, ale Kas za to wyglądał jakby się świetnie bawił. Uśmiechnął się łobuzersko.
- Masz rację, takie drastyczne sceny mogłyby ci siąść na psychę. - Zakpił z blondyna i objął mnie ramieniem. Czy on musi wszystko obracać w żart?! Co za zboczeniec... Czy jemu tylko jedno w głowie? Odepchnęłam go czując się niekomfortowo po tym co powiedział. Nataniel, błagam cię, chociaż ty bądź rozsądny i nie wierz w te brednie, pomyślałam.
- Uważaj, bo zaraz ja ci urządzę drastyczną scenę. - Warknęłam i wtedy zorientowałam się, że rozmawiamy na tyle głośno, iż naszą kłótnię musi być słychać na korytarz. Jeśli Debra nadal tutaj jest, to mamy przechlapane. Znaczy Kas ma, bo ja tam nie wiem czemu jej unika.
- Coś taka spłoszona? - Spytał rozbawiony moją reakcją. Spojrzałam z paniką na drzwi, gdyż usłyszałam stukot obcasów na korytarzu. Ci idioci oczywiście nic nie słyszeli, jak zwykle. Zresztą zdążyłam się już nauczyć, że szkolny buntownik słyszy tylko to co chce usłyszeć. Resztę, jak zauważyłam, ma daleko gdzieś.
   Po tym jakże kreatywnym komentarzu Kastiela, drzwi od pokoju otworzyły się lekko skrzypiąc. Tak jak myślałam, stanęła w nich Debra. Wszyscy spojrzeliśmy na nią, a ona totalnie ignorując mnie i gospodarza, szybkim krokiem ruszyła w kierunku swojego byłego. Ten nie wyglądał na zbyt skłonnego do rozmowy. Minął ją, a jego wyraz twarzy mówił, że nie ma nastroju i lepiej go teraz zostawić samego. Oczywiście nie chciałam tego robić, bo byłam bardzo ciekawa co takiego zrobiła mu ta dziewczyna, że aż tak jej nienawidzi. Chociaż tak właściwie co ja mogłam wiedzieć na temat jego uczuć? Czy on w ogóle posiada jakiekolwiek uczucia? Czasami się nad tym zastanawiam. Nie wiem co myśli, nie wiem co lubi, a czego nie. Nie mam zielonego pojęcia co go denerwuje, a przypuszczam, że wiele rzeczy. Nie dane jest mi znać co sprawia mu radość, a co go zasmuca. Może... nie powinnam się mieszać?
   Przeszło mi to nawet przez myśl, ale zaraz szybko odrzuciłam ten zamiar, kiedy niebieskooka chwyciła Kastiela za rękę. Zatrzymał się na chwilę, lecz nie obdarzył jej spojrzeniem. Burknął tylko żeby go zostawiła i wyrwał się z uścisku. Debra stanęła w miejscu, gdy trzasnął jej drzwiami przed nosem. Drgnęłam. Cholera. Już teraz muszę się dowiedzieć o co chodzi. Wybiegłam za nim na nic nie zważając. Mimo że szedł dość szybko to jakoś udało mi się go dogonić. Złapałam go za ramię, gdy już wyszedłszy ze szkoły chciał zbiec po schodach. Poczułam jak odtrąca moją rękę zamachnąwszy się. O mało co mnie nie uderzył.
- Odczep się! - Warknął, a ja spojrzałam na niego przerażona przyciskając ręce do piersi. Patrzył na mnie będąc w szoku. Jego oczy błyszczały nienawistnie w świetle księżyca, który rzucał na nas blady cień. Milczeliśmy. Dopiero kiedy Kas spuścił wzrok, wyszeptałam jego imię. Odwrócił się do mnie plecami i zszedł szybko po schodach. Wiatr rozwiał jego przydługie włosy. Pędem ruszyłam za nim. Niefortunnie potknęłam się przy ostatnim stopniu i upadłam na zimną ziemię. To zabolało, ale nie zwróciłam na to większej uwagi, tylko szybko się podniosłam. Podbiegłam do Kastiela i zwolniłam dopiero, kiedy dorównałam mu kroku. Niespodziewanie skręcił w lewo, kiedy wyszliśmy poza teren szkoły. Nie rozglądając się  ruszył przez ulicę przyśpieszając. Zawahałam się i zatrzymałam na chodniku. Spojrzałam przerażona widząc błysk świateł. Kiedy usłyszałam pisk opon i dwa auta rozjeżdżające się na dwie strony ulicy, zamarłam. Przyłożyłam dłoń do ust, a moje źrenice rozszerzyły się. Światło na chwilę mnie oślepiło. Boże... jaka byłam szczęśliwa, kiedy zobaczyłam, że Kas jest cały. Mogli go przecież potrącić! Powinien patrzeć jak przechodzi przez ulicę, albo chociaż korzystać z przejścia!
- Co ty wyprawiasz, szczeniaku?! - Warknął jeden z kierowców wychylając się przez okno w samochodzie. Drugi zawtórował pierwszemu mówiąc chłopakowi żeby patrzył jak łazi i coś że mógł go rozjechać. Kastiel nadal szedł przed siebie nic sobie nie robiąc z ich obelg oraz uwag. Wszedł na chodnik i zniknął za rogiem podczas gdy ci kazali mu się zatrzymać. Nim zignorowali go twierdząc, iż dalsze nawoływania nie mają sensu, przebiegłam przez jezdnię. Zdążyłam zanim mężczyźni odpalili na nowo silniki i odjechali. Krzyknęłam za Kasem, a on o dziwo się zatrzymał.
- Idź sobie... - Burknął i ruszył dalej przed siebie. Wtedy podbiegłam i przytuliłam się do jego pleców. Poczułam jak znieruchomiał. W rękach ścisnęłam t-shirt na jego klacie. Nie wyczułam żadnego ruchu. Chyba nawet przestał oddychać. Po chwili poczułam ciepło jego dłoni na rękach. Uwolnił się z mojego uścisku i odwrócił w moją stronę.
- Kastiel... - Wyszeptałam nie wiedząc co mam powiedzieć. Zadarłam głowę by spojrzeć mu w oczy i nagle zmrużyłam je. Szybko spuściłam głowę czując jak krople deszczu kapią mi na twarz. Na niebie nie było ani jednej chmurki, gdy wychodziłam z domu! Świetnie. Rozpadało się, a ja w spodenkach i bokserce. Oparłam dłonie na klacie Blacka. Przylgnęłam do niego, bo zaczynałam trząść się z zimna. Teraz czułam idealnie jego mięśnie brzucha. Czemu akurat dzisiaj nie wziął ramoneski?! Mógłby mi ją teraz pożyczyć. Ja tu zamarzam! Dobrze, że przynajmniej mogłam się skryć trochę w jego ramionach.
- Co się tak do mnie tulisz? - Spytał i uśmiechnął się dość wrednie. Natychmiast go od siebie odepchnęłam i założyłam ręce na piersi. Moje policzki pokryły się rumieńcem. Odwróciłam się do niego plecami totalnie zażenowana tym co powiedział, a co ważniejsze w jaki drwiący sposób. Chociaż tak naprawdę nie chciałam żeby widział, że spaliłam buraka.
- Idiota... - Mruknęłam pod nosem. W tym momencie usłyszałam za sobą odgłos szybko stawianych kroków. Ktoś biegł w naszym kierunku rozchlapując na boki wodę z tworzących się już na ulicy kałuży. Deszcz nie pozwolił mi od razu dojrzeć kim jest ta osoba. Poznałam, że to Lysander, dopiero kiedy zatrzymał się przy nas starając się uspokoić swój oddech. No tak. Prawie zapomniałam, że on nie znosi biegać.
- Nic wam nie jest? Słyszałem pisk opon. - Spytał opierając ręce o ugięte kolana i patrząc na nas badawczo. Ściągnęłam brwi i spiorunowałam Kastiela wzrokiem.
- Ten kretyn prawie wpakował się pod samochód! - Warknęłam z wyrzutem, a Lys wyprostował się i spojrzał na przyjaciela lekko wystraszony, i chyba zmartwiony.
- Nieważne. - Skomentował czerwonowłosy z nutką irytacji w głosie. Co go tak zdenerwowało? Że ktoś się o niego martwi? To takie dziwne?
- Właśnie. Dobrze że nic mu nie jest. - Stwierdził Lysander i uśmiechnął się do niego ciepło. Ten oczywiście nie odwzajemnił tego tylko przewrócił oczami jakby był pewien, że gdy przebiega na skos ulicę, to nie grozi mu żadne niebezpieczeństwo. Już miałam skomentować jego zachowanie, kiedy poczułam wibracje w kieszeni. Aaaa! Mój telefon! Oby nie zamókł. Schowałam się pod daszkiem u wejścia bloku. Odebrałam, a potem wybałuszyłam oczy dowiedziawszy się kto do mnie dzwoni.
- Vanessa, gdzie ty jesteś? Rozpadało się. - Usłyszałam w słuchawce zatroskany głos Nataniela. Chciałam mu odpowiedzieć, ale nie pozwolił mi dojść do słowa. - Po co wybiegłaś za tym idiotą! - Spytał z bólem. - Trzeba było go zostawić! Nie powinnaś się wtrącać w nie swoje sprawy! - Wkurzyłam się słysząc jak na mnie najeżdża.
- I kto to mówi. To moja sprawa dlaczego za nim wybiegłam. - Odpowiedziałam zdenerwowana puszczając mimo uszu pytanie Kastiela o imię mojego rozmówcy. Nataniel szybko mnie przeprosił i wyjaśnił, że po prostu się o mnie martwi. Potem po raz kolejny powtórzył mi, że powinnam trzymać się z dala od tego delikwenta. - Nataniel daj spokój... Nic mi nie będzie. Wracam do domu. - Oznajmiłam, a następnie zgodziłam się do niego zadzwonić, gdy już tam dotrę. Schowałam komórkę do lepiących się już spodenek. Przemokłam do suchej nitki.
- Skończyłaś? To rusz się, chyba że zostajesz tutaj. - Powiedział Kastiel i założył ręce na piersi. Mniemam nie tylko z przyzwyczajenia. Po gęsiej skórce na jego przedramionach wywnioskowałam, że po prostu było mu zimno. Lysander schował ręce do kieszeni swojej marynarki, ale spojrzawszy na mnie zdjął ją i okrył mnie. Spojrzałam na niego zaskoczona i zarumieniłam się lekko. Odwróciłam wzrok, ale on nadal pochylał się nade mną trzymając dłonie na moich ramionach. Rany... od razu cieplej. Dotknęłam wewnętrzną stroną dłoni jego policzka, kiedy chciał się wyprostować. To sprawiło, że tego nie zrobił. Skorzystałam z okazji i pocałowałam go w policzek. Podziękowałam cicho, a on odwrócił zakłopotany wzrok wracając do pionu. - A ja to co, kurwa, powietrze? - Wtrącił Kas zgrzytając zębami. Teraz już obejmował się rękami.
- Mężczyzna powinien pomóc damie w opresji. - Czy ja wiem, czy ten deszcz to takie wielki problem, ale to brzmiało tak cudownie, że nie zamierzałam nic dodawać.
- A kumpel to co? - Zbulwersował się Kastiel. W ogóle odkąd Lysander się pojawił jest jakiś spięty.
- Vanessa jest tu jedyną dziewczyną, więc się nie dziw się, że to jej pożyczyłem marynarkę. - Odpowiedział ze stoickim spokojem białowłosy. Ja nie wiem jak on to robi. Jeszcze nigdy nie widziałam go jak krzyczy. Buntownik do tej pory piorunujący Lysa wzrokiem, uśmiechnął się wrednie.
- Co do tego nie jestem pewien. Natura nie była dla niej zbyt hojna. - Zadrwił, a ja wydęłam usta i zmrużyłam oczy patrząc na niego. Pozostawiłam to bez komentarza, bo zostałam pociągnięta za rękę. Czerwonowłosy ściskał mocno moją dłoń jakbym miała mu się wyrwać. Lysander szedł po mojej drugiej stronie, a kiedy rozpadało się bardziej, obaj zaczęli mnie drzeć w stronę domu Kastiela. Wszyscy już biegliśmy, a po moim ciele rozchodziło się miłe ciepło. Gdybym nie zapięła marynarki na pewno by upadła targana przez wiatr. Gdy przed nami zobaczyłam wielką kałużę, zaparłam się. Kastiel westchnął i niespodziewanie wziął mnie na ręce. Postawił mnie dopiero na nieco bardziej suchym chodniku. No może nie suchym, ale wilgotnym. Zaskoczył mnie takim zachowaniem. Kiedy dotarliśmy do mieszkania ciemnooki wpuścił nas do środka. Zdjęliśmy buty, by za bardzo nie nabrudzić. Razem z Lysem usiadłam w salonie, a po chwili Kas rzucił mi na kolana biały ręcznik. Białowłosy zdjął swój z głowy, bo oberwał nim w twarz. Spojrzał na przyjaciela z wyrzutem, ale ten jak gdyby nigdy nic ruszył do kuchni po coś do picia. Udało mi się wyłapać jego chytry uśmieszek. Czyli zrobił to celowo. Zaśmiałam się, kiedy zobaczyłam fryzurę Lysandra.
- No co? - Spytał nie wiedząc co jest grane. Zaczął się rozglądać zastanawiając się co mnie tak bawi, przez to ja śmiałam się jeszcze bardziej.
- Daj... -  Mówiłam przez śmiech. - Poprawię... - Oznajmiłam i zaczęłam układać mu włosy. Następnie wzięłam się za rozplatanie moich przesiąkniętych wodą warkoczy. - Dziękuję. - Powiedziałam, bo mój przyjaciel zaczął mi pomagać z drugim z nich. Dzięki temu poszło mi to sprawniej.
- Masz cudowne włosy. - Na te słowa moja twarz okryła się szkarłatem i odwróciłam zawstydzony wzrok.
- Dziękuję... ty... ty też... - Cholera! Zająknęłam się. Jak ja nie lubię, gdy mi się to zdarza. Cały czas czułam dłoń Lysa ujmującą moje mokre kosmyki. W pewnym momencie odgarnął mi włosy za ucho, a ja popatrzyłam na niego zaskoczona. Wygiął usta w ten swój zniewalający szczery uśmiech.
- Tobie nigdy nie dorównam... - Szepnął i nachylił się bardziej ku mnie. Dłonią pogłaskał mój policzek i spoważniał, a ja się spięłam. Co... co on wyprawia? Jego kolorowe tęczówki wpatrywały się w moje, a nasze usta były co raz bliżej.
- Hej! - Usłyszałam Kastiela wchodzącego do pokoju i odskoczyłam od chłopaka jak oparzona. - Łap. - Rzucił Lysandrowi puszkę, a następnie jedną podał mi. Spojrzałam na nią i uniosłam jedną brew. Kas usadowił się po mojej prawej stronie.
- Piwo? - Spytałam drwiąco. On chyba sobie żartuje. Ja mam wrócić do domu! Jak mnie rodzice Kentina zobaczą taką rozbawioną, chwiejącą się i wiadomo w jakim stanie, to od razu wyrzucą mnie na bruk. No może nie tak zaraz, ale z rana będę miała spakowane walizki. U nich panuje zasada, zero alkoholu. No chyba że na urodziny czy święta, albo jak jest okazja. Tak czy siak nie jestem pełnoletnia, nie powinnam.
- Co? Jak ci nie pasuje to napij się mleka, może ci coś tam urośnie. - Powiedziawszy to uderzył lekko zewnętrzną stroną dłoni o moje piersi. Wybałuszyłam na niego oczy, a potem założyłam ręce na klatce piersiowej. Piwo leżało obok mnie na kanapie.
- Nie pozwalaj sobie. - Burknęłam i odwróciłam urażony wzrok. Lysander zaśmiał się pod nosem, a Kastiel zrobił to na głos.
- Pff... panna niedotykalska. - Zadrwił ze mnie, ale puściłam tę uwagę mimo uszu. Zaintrygował mnie widok Blush'a otwierającego puszkę z trunkiem. Spojrzał na mnie z lekkim wyrzutem.
- No co?
- Nie... nie nic... - Odpowiedziałam speszona. Lysander? Nigdy bym nie powiedziała, że on... No ale w sumie kumpluje się z wiadomo kim, to mogłam się domyślić. - Nie wiedziałam... że pijesz...
- A tam... - Machnął ręką i upił łyk piwa, które spieniło się na wierzchu puszki. - Od czasu do czasu. Rzadko, ale czasem. - Odstawił puszkę i rozpiął koszulę do drugiego guzika, po czym znowu wziął trunek do ręki.
- Pijesz to? - Usłyszałam Kastiela. Spojrzałam w miejsce gdzie przed chwilą leżał mój przydział. Co? Już wypił swoje i teraz dobiera się do mojej porcji? Machnęłam ręką w geście że mi wszystko jedno i wywróciłam oczami. Otworzył metalowy pojemnik i przy okazji chlapnął mi na twarz i bluzkę.
- Ej! Uważaj! - Zbulwersowałam się i chciałam wytrzeć policzek, ale Kas mnie uprzedził.
- Sorry. - Mruknął, co nie brzmiało przekonująco, a następnie polizał mnie po twarzy. Wzdrygnęłam się i wytarłam.
- Ej! Co ty wyprawiasz? - Spytałam z wyrzutem, ale on tylko się wyszczerzył i wypił chyba pół puszki. Patrzyłam jak szybko połyka jej zawartość. Lysander wychylił się zza mnie.
- Ej, Kas. Weź zwolnij. Już drugie kończysz. - Uprzedził go, a ten odsunąwszy nieco piwo od ust popatrzył na niego kątem oka.
- Ojciec ma spory zapas. - Powiedział i znowu chciał się napić, ale nie zrobił tego, bo jego przyjaciel złapał go za rękę. - Masz jakiś problem? - Fuknął w kierunku kolorowookiego, co sprawiło, że ten go puścił.
- Nie... nic... Ale jak będziesz pił za szybko to ci szybciej w banie pójdzie. - Kastiel wzruszył ramionami i odpowiedział, że piwem on się nie potrafi upić, po czym przyniósł z kuchni butelkę wódki. Wstałam energicznie.
- Wiecie co... - Zaczęłam i postawiłam kilka kroków w tył niefortunnie uderzając nogą o kant kanapy. Zasyczałam z bólu i złapałam się za stopę upadając na poduszki. Kas prychnął rozbawiony i szturchnął Lysa w ramię.
- Jeszcze nic nie wypiła, a już nie może ustać na nogach. - Zadrwił sobie ze mnie. - W takich okolicznościach miałaś rację, że odstawiłaś to piwo. - Dodał i usiadł pomiędzy nami. Objął nas ramionami, a ja spaliłam buraka. Wyszczerzył się. - To co? Po jednym? - Zapytał i wziął wódkę do ręki, by ją otworzyć.
- Co was tak dzisiaj wzięło? - Zdziwiłam się. Lysander zajęty swoją butelką raczej nie zamierzał mi odpowiedzieć. Kastiel polał nam i spojrzał na mnie.
- Nie marudź. - Wcisnął mi do ręki trunek i szklankę z sokiem. Obydwaj wypili szybko, a potem patrzyli na mnie, bo ani drgnęłam. - Weź nie wgapiaj się tak w ten kieliszek tylko raz. - Powiedział Kas poirytowany trochę tym, że tak długo zwlekam.
- Uhm... - Wydukałam zastanawiając się, czy powinnam to wypić. No, ale jak tego nie zrobię to będą mieli ze mnie polewkę. - Ja... mogę... ale tak pół... - Powiedziałam po chwili. Patrzyli na mnie właśnie jak na objawienie, po czym zabrali mi kieliszek. Czerwonowłosy upił z niego pół i lekko się skrzywił.
- Masz. - Powiedział, a ja wzięłam od niego mimowolnie "moją wódkę".
- Piłeś z tego. - Oznajmiłam.
- No to co? - Zapytał jakby to było nic. No w sumie. Może wymyślam sobie wymówki żeby tylko tego nie wypić. Westchnęłam. Wzięłam głęboki oddech, wypuściłam powietrze i wlałam sobie alkohol do ust. Chwilę trzymałam go zanim całość połknęłam krzywiąc się. Zacisnęłam mocno oczy. Wzięłam szklankę z sokiem i wypiłam połowę. Nagle usłyszałam oklaski. I z czego oni mają taki zaciesz?
- Wooooho! Wow! Brawo! - Usłyszałam pochwałę Kastiela i aż spojrzałam na niego wielkimi oczami. Chciał mi nalać jeszcze, ale odmówiłam, więc zrezygnował. Dość szybko. Dziwne. Zasugerowałam żebyśmy obejrzeli jakiś film. Udało mi się ich namówić. W trakcie, kiedy ciemnooki wyszedł do łazienki, dowiedziałam się, że w każdą rocznicę spotyka się razem z Lysem i zapijają smutki. No błagam. Nie pozbierał się jeszcze po tych dwóch latach? Co ta flądra takiego zrobiła? Nie myślałam nad tym długo, bo i tak nic mądrego bym nie wymyśliła.
- No to... jeszcze jeden... - Rzucił pijacko Lysander i polał do dwóch kieliszków. Jak się okazało, jedynie mnie interesował film, toteż oni pili niemal przez całą jego długość. Skarciłam ich wzrokiem.
- Nie przesadzacie? - Spytałam i wzięłam niemal już pustą butelkę do ręki. Nie tylko dlatego, że uważałam że już im wystarczy, co było zasadniczym powodem, ale również żeby uniknąć lepkiej podłogi. No cóż... Ciężko im już było wycelować w literatkę.
- Weź... nie bodź uciożliwa... co? - Skomentował moją wypowiedź Kastiel. Wstałam już odrobinę zdenerwowana, kiedy chciał mi zabrać butelkę. Zakręciłam ją.
- Ciążę ci? To po co mnie tutaj zapraszałeś? - Uniosłam lekko ton, a on machnął ręką. - No powiedz. - Naciskałam.
- Nie zapraszaem cie... - Stwierdził patrząc mi prosto w oczy. Wobec tego, ponieważ przestało już trochę padać, odłożyłam butelkę i ruszyłam do drzwi. Nagle poczułam uścisk dłoni na nadgarstku. Lysander...
- Nie idź... - Wymruczał mi do ucha. Poczułam silny zapach alkoholu, ale nie mogłam się ruszyć. Chłopak objął mnie w talii od tyłu. Poczułam jak krew napływa mi do policzków. Tę miłą atmosferę zniszczył głos Kastiela, przez który nieco oprzytomniałam.
- Ej! Co robisz?! - Zbulwersował się czerwonowłosy. Wstał podszedł o krok i chwyciwszy mnie za rękę pociągnął za sobą. Upadłam siadając obok niego na kanapie. Obejmował mnie ramieniem. Lysander założył ręce na piersi. Kolejno wepchał się pomiędzy narożnik, a mnie. Zabrał rękę przyjaciela i oparł głowę o moje ramię. Momentalnie zesztywniałam. Drugi z nich zaczął bawić się kosmykiem moich już prawie suchych włosów. Poczułam jak przechodzi mnie dreszcz. Usłyszałam jak Kastiel szepcze mi do ucha żebym została, a następnie wtulił nos w moją szyję.
   Nie ruszyłabym się, ale zdałam sobie sprawę, że po prawej stronie zrobiło mi się jakoś ciężko. Zaglądnęłam na białowłosego. Miał zamknięte oczy i oddychał miarowo. Kas chyba również to zauważył. Delikatnie wysunął mnie z jego objęć, a następnie ja przykryłam go kocem, który przyniosłam z góry. Policzki nadal mnie piekły, więc poszłam do kuchni napić się wody. Zauważyłam, że właściciel domu powędrował za mną.
- Wiesz... w takim stanie może ty też się lepiej... - Nie dokończyłam, bo zostałam poczułam jak ktoś znowu chwyta mnie od tyłu. Serce podeszło mi do gardła i nie mogłam wydusić słowa. Ciepło rozeszło się po całym moim ciele, kiedy on przytulił się do mnie wtulając nos w mój obojczyk.
- Lepiej co?... - Mruknął zmysłowo, że aż przeszedł mnie przyjemny dreszcz. - Vanessa... - Odezwał się po chwili ciszy. Spojrzałam na niego kątem oka, a on zwrócił moją twarz ku swojej i złączył nasze usta w pocałunku.
   Byłam zbyt zszokowana, by go oddać. Byłam zbyt zszokowana, by zrobić cokolwiek. Dopiero po chwili przymrużyłam oczy, które zaszły mgiełką przyjemności i oddałam niezdarnie pocałunek. Czułam dłonie Kastiela wędrujące po moich ramionach, brzuchu i biodrach. Nie było mi zbyt wygodnie, więc odwróciłam się do niego przodem. Wtedy podniósł mnie i posadził na blacie. Całował co raz bardziej zachłannie. Mimo iż nie chciał, oderwałam się od niego, aby zaczerpnąć powietrza, którego brakowało mi od dłuższej chwili. Oddychałam ciężko.
- Zaczekaj... - Wysapałam starając się uregulować oddech. W tym momencie zaczął obdarzać pocałunkami moją szyję. Odwróciłam głowę dając mu do niej większy dostęp. To było takie przyjemne. Zapiszczałam cichutko, gdy mnie po niej polizał.
- Dlaczego... pozwoliłaś... żeby on cie dotykał? - Zapytał nagle, co mnie zaskoczyło. Chwycił mnie za nogi i oplótł je wokół swojego pasa. Przyciągnął mnie do siebie.
- N-nie wiem... o co ci chodzi... - Powiedziałam nieśmiało. Nie chciałam żeby mnie dotykał, więc czemu czuję się teraz taka zawiedziona? Z moich policzków nie schodził rumieniec. Spojrzałam w te ciemne oczy i utonęłam w nich na chwilę.
- Lysander... - Odparł krótko Kastiel jakby był zły. Dziwnie się zachowuje. Jakby był... bo ja wiem? Zazdrosny? Nie, w to nie uwierzę.
- Nie... Lysander to... ja...  - Próbowałam się niezdarnie tłumaczyć sama nie wiem czemu. Ulżyło mi, kiedy ujrzałam uśmiech na ustach czerwonowłosego. Gdy znowu mnie pocałował, zawiesiłam ręce na jego szyi i odwzajemniłam to. Z każdą minuta pogłębiał pocałunek, a końcówki jego włosów łaskotały mnie delikatnie.
- Jesteś moja... - Wyznał w międzyczasie. Wygięłam się, gdy zaczął całować mój dekolt. Zasłoniłam usta dłonią słysząc wydobywający się z nich cichutki jęk. Tak mi wstyd... Dobrze, że się opamiętałam. Co ja wyprawiam?! Odepchnęłam Kastiela delikatnie od siebie. Spojrzał na mnie pytająco.
- Przepraszam... - Szepnęłam. - Ja... nie mogę... przepraszam... - Zeskoczyłam szybko z blatu i wybiegłam na dwór. Boże... co ja zrobiłam. To się nie powinno stać. Boję się pomyśleć co by było, gdybym się teraz nie powstrzymała. Nie czekając ani chwili pobiegłam chodnikiem w stronę domu Kentina.

Wiem, rozdział do dupy. Zje***am koniec. No, ale trudno. Mam nadzieję, że nie było tak okropnie.

1 komentarz:

  1. Ej no chciałam seksy z Kastielem a tu Van ucieka :c

    OdpowiedzUsuń