sobota, 3 października 2015

Rozdział 31

<oczami Kastiela>

   Nie sądziłem, że ten cały szpital to będzie najprzyjemniejsza rzecz jaka mnie ostatnio spotkała. Nie docierało jeszcze do mnie, że Vanessa tak po prostu wyjechała bez słowa. Bardzo długo próbowałem się do niej dodzwonić, wysyłałem wiadomości, nagrywałem się na pocztę głosową, ale ona nie dawała znaku życia. Na  początku myślałem, że może stało jej się coś złego, lecz potem dowiedziałem się, że najzwyczajniej w świecie mnie zostawiła. Najgorsze jednak było to, że ja nadal byłem w niej beznadziejnie zakochany i choć próbowałem nien umiałem o niej zapomnieć. Dlaczego ja przyciągam do siebie takie suki?! Szukają tylko chuja żeby go mieć gdzie włożyć, a jak facet jest chwilowo niesprawny to mu kopa w dupę i spierdalają jak najdalej.
- Od dawna ci mówiłam, że ona to taka cicha woda. Mówiłam, że to nie jest dziewczyna dla ciebie, ale ty mnie nigdy nie słuchasz. - Powiedziała Iris, kiedy przekręcałem klucze w drzwiach mojego domu. Miło z jej strony, że przyszła po mnie jak mnie wypisywali ze szpitala. Weszliśmy do środka. - W zasadzie to nigdy jej specjalnie nie lubiłam. Jak dla mnie powinieneś znaleźć sobie kogoś na poziomie. - Wszedłem pierwszy i przewróciłem oczami w przedsionku zdejmując kurtkę. Przysięgam jak nie przestanie w ten sposób nawijać to za chwilę ona trafi na ostry dyżur. Westchnąłem cierpiętniczo.
- Kogoś na poziomie? W tym mieście nie ma nikogo na moim poziomie. Za wysokie progi. - Powiedziałem z dumą, a ona szturchnęła mnie w ramię. - Chcesz soku, piwa czy coś? W zasadzie to jest piwo? - Drugie pytanie skierowałem raczej do siebie. Iris usiadła na blacie kuchennym tak jak to zawsze robiła Vanessa. Ja gotowałem, a ona patrzyła i podjadała z garnka. Oj dobra, dobra. Ja podjadałem, ale cała reszta to prawda. Otworzyłem lodówkę. Hm... - Jest jeden Redd's. - Wyjąłem dwie duże szklanki.
- Gruszka?
- No. Z tego co pamiętam lubisz ten smak, nie? - Otworzyłem trunek i nalałem po równo, po czym podałem jej szklankę.
- Tak, tak lubię. - Wbiła wzrok w podłogę. Od razu zauważyłem, że coś jest nie tak. Wypuścili mnie z tego "Składzika dla Połamańców" to powinna się cieszyć. Oparłem się o blat tuż obok niej i upiłem spory łyk.
- Co jest?
- Kastiel?... Czy... ty mówiłeś na serio... wtedy? - Skrzywiłem się lekko nie wiedząc o co jej chodzi.
- Kiedy? - Nadal na mnie nie spojrzała.
- No jak powiedziałeś, że nie ma nikogo kto ci się podoba. - W jej głosie wyczułem smutek. Ekstra. I teraz mam poczucie winy, że pozwoliłem jej się pocałować. Ych! Jaki ze mnie debil! Zazwyczaj nie przejmuje się laskami. Od razu stawiam sprawę jasno. Zawsze powtarzam: jedna noc, impreza czy buzi-buzi jeszcze nic nie znaczy, a jak się któraś zakocha to już nie mój problem. Co poradzę, że powala je mój urok osobisty? Hehe.
- Nie powiedziałem tego. - Gdy to ode mnie usłyszała wtedy dopiero się rozluźniła, podniosła na mnie swój wzrok i upiła łyk piwa. - Chodzi o to, że... no z Vanessą... - Westchnąłem cicho. - Ja nie wiem czy to wszystko jest już między nami skończone. Może... może musiała nagle wyjechać, albo... albo nie ma zasięgu i dlatego nie odbiera... Albo... - Zacząłem gorączkowo myśleć. - a jeśli coś jej się stało? - Ruda zeskoczyła z blatu i odstawiła szklankę ze złością.
- Gadałam z Rozalią. - Uniosła się. - Ba! Nawet z Vanessą rozmawiałam! Powiedziała, że nie chce cię znać. Przecież bym cię nie okłamała, Kastiel. - Zbulwersowała się. To prawda. Iris jest moją przyjaciółką i, żeby mnie okłamać musiałaby mieć naprawdę dobry powód. No i odwagę. Spuściłem wzrok i przygryzłem wargę jakbym chciał ją przegryźć. Zamknąłem na chwilę oczy, by po kilku sekundach skupić wzrok na jasnobrązowych kafelkach na podłodze. Zacisnąłem lewą rękę w pięść inagle poczułem jak Iris z dużą siłą wpada w moje ramiona. Odstawiłem szklankę o mało nie rozlewając piwa i objąłem plecy dziewczyny.
- Masz rację.
- Wiem, że mam. - Odparła cicho. Gdy się od siebie odsunęliśmy usiedliśmy w salonie przed telewizorem. A no właśnie, zapomniałbym. Kiedy ja leżałem sobie w szpitalu, moi rodzice doszli do wniosku, że nowy fagas mamy wprowadzi się do nas. Nie chciałbym widzieć miny ojca w chwili gdy mu to zadeklarowała. W sumie dom nadal należy do ich obojga, ale posiadanie uszu mając pod nosem dwie mizdżące się pary w średnim wieku to prawdziwa tortura.
- Mmm...  - Iris połknęła piwo, które miała w ustach. - A tak w zasadzie to słyszałeś, że Armin spiknął się z Li? - Słysząc to o mało się nie oplułem. Zakaszlałem, bo trochę picia wpadło mi nie tam gdzie trzeba.
- Że co? Jemu sie już całkiem mózg zlasował z tych gier?
- Wiesz, ona nie jest taka zła, jak nie jest w towarzystwie Amber. - Nie mogłem uwierzyć, że Iris mówi coś takiego.
- A jak doszło do tej anomalii? - Zaśmiała się pod nosem, po czym powiedziała, że stało się to, kiedy oboje zostali zamknięci w szkolnej bibliotece. - Czekaj, czekaj. To my mamy bibliotekę? - Zakpiłem.
- No i, chodziło o to, że Armin schował się tam, żeby uniknąć sprawdzianu z biologii. Szedł między regały jak bibliotekarka wyszła na chwilę, a Li z tego co wiem to szukała Nataniela, bo Amber ją po niego wysłała. No i wyszło tak, że pani Jornie zamknęła drzwi od zewnątrz, bo musiała pilnie gdzieś wyjść. Przesiedzieli tam dwie godziny, ale co tam robili to nie wiem.
- Czyli mówisz, że Li teraz jest dość znośna? - Pokiwała głową na tak i dopiła piwo. - Znaczy wiesz, ja tam nigdy nic do niej nie miałem, ale ona i Armin. Niugdy bym się nie spodziewał. Tym bardziej, że nie wydaje mi się, żeby Amber za nim przepadała.
- A mnie się tam podoba, że wybrała miłość zamiast toksycznej przyjaźni. To było takie romantyczne.
- Ee... błagam bo puszczę pawia. - Odstawiłem szklankę na ławę. Iris założyła ręce na piersi.
- Mów co chcesz, dla mnie to i tak będzie urocze. - Zarumieniła się lekko odwróciwszy wzrok niby zła na mnie. Złapałem ją za lewy warkocz i pociągnąłem. - Ej! Aua! - Szarpnąłem drugi raz, kiedy sięgnęła do mojej ręki, ale powstrzymała się od chwycenia jej. - Co robisz idioto? - Spytała lekko zbulwersowana, ale rozbawiona. - Nie. - Uderzyła mnie w rękę zostawiając mi na niej czerwony ślad. - Ej! - Zdjąłem jej gumkę, kiedy postanowiłem jej odpuścić. Wzięła ją ode mnie i ponownie zawiązała. - Fajnie jest. - Odwzajemniłem jej uśmiech. Też się dobrze czułem w jej towarzystwie, nawet przestałem na jakiś czas myśleć o Vanessie. Dobrze mi z tym. Dobrze...

                                                                            ***

   Muszę przyznać, że... przez pierwszy rok było mi ciężko, zwłaszcza że dowiedziałem się od Lysandra iż Van znalazła sobie w Stormfox chłopaka. Strasznie ciągnęło mnie do tego miasta, ale nigdy się nie złamałem. Akurat w momencie, kiedy czułem że definitywnie z nią skończyłem, wtedy kiedy po raz pierwszy od dawna miałem się lepiej, gdy już przestałem o niej myśleć, Lysander proponuje mi coś takiego.
- Naprawdę zamierzasz tam pojechać? - Spytał Nataniel jedząc batano z nugatem. Postanowiłem się go poradzić w tej sprawie. Myślę, że powoli odbudowywaliśmy naszą przyjaźń.
- Nie wiem. Ciebie pytam. Daj gryza. - Zabrałem mu batona i ugryzłem spory kawałek napychając usta. Taki był klejący, że z trudem mogłem go przerzuć. - Co? - Spytałem z pełną buzią. - Jak się denerwuję to jem.
- Słuchaj... mnie się wydaje, że minęło już trochę czasu odkąd nie jesteście razem. Według mnie powinieneś tam polecieć, zważywszy na to, że w ten sposób się przekonasz czy coś jeszcze do niej czujesz. Będziesz miał pewność. - Przełknąłem czekoladę.
- Mam ją centralnie w dupie. O tu. - Pokazałem środkowy palec u każdej dłoni i skrzyżowałem je.
- Raczej ona miała ciebie. - Obaj się zaśmialiśmy. Przyznam, że odkąd mieszkamy razem to...
   A właśnie! Na śmierć zapomniałem. Odkąd moja mama i jej partner zamieszkali ze mną i z... tatą... Ech... No to zacząłem myśleć co raz częściej, żeby ogarńąć jakąś fuchę, mieszkanie i się wynieść. Po osiemnastce Nataniela rodzice nadal wykładali na jego utrzymanie, bo jeszcze się uczymy, chociaż to już nasz ostatni rok w liceum. Nat zaproponował mi, że skoro sam wyprowadził się od rodziców i ma mieszkanie w którym bez trudu obaj się pomieścimy, to mogę zamieszkać z nim. Ucieszyłem się, chociaż jeszcze rok temu pomyślałbym, że prędzej umrę niż się na to zgodzę. Szybko się okazało, że Demon plus Śnieżka równa się demolka salonu, obsikane meble i obślinione rzeczy, ale jakoś da się to przeżyć. Mój pies nie przepada za kotami, a to małe białe szakaradziejstwo też nie szczędzi pazurów w walce. No w każdym bądź razie chciałem powiedzieć, że Nataniel bardzo się zmienił odkąd mieszkamy razem. A wracając do naszej rozmowy...
- No. Hehe~. Ale skoro tak, to jej to udowodnij, że już cie nie obchodzi. A w razie czego przecież też tam będę więc wyluzuj, nie zostawię cię z tym samego. - Wyrzucił papierek na ziemię zmiąwszy go w dłoni.
- Masz rację. Przecież już się w niej raz zakochałem, a skoro udało mi się z nią zerwać, raczej drugi raz na taką żmiję nie polecę.
- Yooooohoooo!~ - Usłyszałem wysoki głos gdzieś na godzinie trzeciej. Burza kręconych blond włosów wystająca spod ciemno różowej czapki, jasna kurtka do bioder, czarne rękawiczki, puchate białe nauszniki i brązowe buty z futerkiem. To nie mógł być nikt inny jak Amber.
- A skoro mowa o żmijach... - Mruknął Nataniel pod nosem i obaj schowaliśmy ręce do kieszeń w kurtkach. Dziewczyna przebiegła ulicę na obcasach i stanęła obok nas.
- Cześć, co tu robicie? Dawno cię u nas nie było. - Zauważyła. Miała rację. Nataniel rzadko wpadał do rodziców. Pewnie dlatego, że ilekroć tam był wypytywali go o wszystko i ciągle wytykali mu błędy.
- Nie lubię jak ktoś mi się wpieprza w prywatne sprawy i tyle. - Odparł chłodno i odwrócił wzrok.
- Cześć Kastiel~. - Stanęła na palcach i chciała pocałować mnie w policzek ale uniosłem ręce i odsunąłem się nieco jednocześnie ją lekko odpychając.
- Ta... cześć.
- Dobra, my się śpieszymy także... - Starał się jakoś ograniczyć kontakt ze swoją kochaną rodzinką i ja go rozumiem. Nie pierwszy raz jego rodzice wysłali Amber do nas na przeszpiegi.
- Czekaj. Rodzice kazali ci przekazać, żebyś wpadł w niedzielę na obiad. Tata ma do ciebie sprawę. - Mruknął, że będzie po czym obaj ruszyliśmy do domu. Padał śniego i muszę przyznać, że dygotałem jak osika. Trzeba być geniuszem, żeby na taki mróż nie wziąć ani czapki, ani rękawiczek.
- A ty się jak zwykle za lekko ubrałeś. - Ja pierdolę. Już chyba po raz setny w tym miesiącu słyszę ten tekst.
- Nie zamierzam chodzić opatulony jak bałwan, kiedy... - Nie dokończyłem, bo Nataniel wszedł mi w słowo zadzierając mi na głowę swoją czarną długą czapkę. Zwisała mi z tyłu i w sumie dzięki temu było mi jeszcze cieplej.
- Masz bo zamienisz się w bałwana z prawdziwego zdarzenia. - Nie mógł się powstrzymać od komentarza.
- Ja ci dam bałwana! - Zbulwersowałem się, kiedy on nadal szedł całkiem spokojny pewien, że nic a nic mu nie grozi. Tymczasem ja nabrałem w ręce śniegu i... rzuciłem się na niego wcierając mu go w twarz. Starał mi się wyrwać, ale go przewróciłem w zaspę, przy okazji sam w niej lądując. - Żryj śniego paskudo! - Zaczęliśmy się oboje śmiać. Myślałem, że dostanę paraliżu, kiedy Nat wrzucił mi śnieg za kurtkę. - Ej nie ma tak! - Natychmiast się odsunąłem. Po - przyznaję z bólem - przegranej przeze mnie śnieżnej wojnie, weszliśmy do domu cali przemoczeni. Pierwszy dotarłem do łazienki i usiadłem w wannie wypełnionej gorącą wodą. Wtedy właśnie postanowiłem... że pojadę do Stormfox, mimo że nie jestem zaproszony.

                                                                                ***

   Część z nas miała cykora podczas lotu. Rozalia bała się latać odkąd pamiętam, a jakby tego było mało, to zima nie jest raczej najbardziej sprzyjającą porą roku do takich podróży. Całe szczęście, że to tylko kilka godzin.
   Na lotnisku w Stormfox byliśmy koło dziewiętnastej. Całe szczęście przespałem większość lotu, choć nie było to łatwe zważywszy, że Rozalia panikowała za każdym razem, kiedy odczuła silniejsze turbulencje. Stanęliśmy w umówionym miejscu, a ja wolałem skupić się na rozmowie z chłopakami niż na własnych myślach. Jak się zmieniła? Ścięła włosy? Nosi okulary? A może soczewki? Przefarbowała się? Schudła? Przytyła? Urosła? No dobra, bez szaleństw. Zawsze zostanie kurduplem hehe. No co? Nie jest już moją dziewczyną, więc nic mi nie stoi na przeszkodzie by tak o niej mówić. Przyleciałem do Stormfox tylko po to, by powiedziała mi wprost, twarzą w twarz co się między nami popsuło.
- Jak dla mnie to ona ma nasrane w łbie i tyle. - Skomentowałem zachowanie Niny względem Lysandra.
- Powinieneś jej jasno powiedzieć, że cię wkurwia i ma się odczepić. - Przyznał mi rację Nataniel. Tak, tak, to nasz Nataniel właśnie użył nieocenzurowanego słowa.
- Wiecie, że ja tak nie umiem. Nie chce żeby przeze mnie cierpiała, albo zrobiła jakieś głupstwo. - Rozmowę przerwał nam pisk Rozalii.
- Vanessa! Kochana! - Krzyknęła i podbiegłszy do niej zaczęła ją dusić. Ekhem... znaczy tulić. Westchnąłem jakby znużony i wszyscy wzięliśmy walizki. Każdy, oprócz mojej skromnej osoby rzecz jasna, zebrał się wokół niej i już po chwili wszyscy się przekrzykiwali, bo każdy miał Vanessie sporo do opowiedzenia.
- K-Kastiel? - Usłyszałem swoje imię. Nasze spojrzenia się spotkały. Zapadła grobowa cisza.

11 komentarzy:

  1. Wspaniałe ♡ z niecierpliwością czekam na nexta ♡

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy next ? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super , ale proszę już o kolejny rozdział bo wręcz umieram z niecierpliwości :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne opowiadanie! Nie mogę doczekać się next'a.
    Jesteś naprawdę wyjątkową osobą i podziwiam cię. Jest już 31 rozdział, a ty nie przejmujesz się ilością komentarzy i brniesz w tym dalej. To nic złego, a nawet to dobre. Nie przejmuj się, z doświadczenia wiem, że więcej osób czyta, niż komentuje.
    Nie zamartwiaj się heiterami (oni są wszędzie O.o). Jak się komuś nie podoba to jego problem, bo przecież nikt nie każe mu czytać.
    Mam nadzieję, że cię trochę podbudowałam.☻
    Obiecuje z ręką na sercu, że będę z tobą, aż do zakończenia bloga.
    Pozdrawiam! Twoja fanka
    Amelie White♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Proszę szybciej pisz kolejny rozdział bo nie mogę się doczekać dalszego ciągu. Mam tyle pytań do kolejnego rozdziału np. Jak to wszystko się skończy? Itp i itd

    OdpowiedzUsuń
  6. Chcę następny rozdział, wiesz ze nie wolno tak nas przetrzymywać w niepewności XD

    OdpowiedzUsuń
  7. Niecierpliwie czekam na następny rozdział. Dodaj szybko! :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Bedzie kolejny ??

    OdpowiedzUsuń
  9. Kochanie to ja, hahaha <3 Chciałabym powiedzieć Ci, że nominowałam Cię do LBA! ♥
    http://kochaj-albo-rzuc-slodki-flirt.blogspot.com/2016/02/lba-z-caego-serca-dziekuje-larze-za.html

    OdpowiedzUsuń